|
Syria
Dochodzila
juz 4.30. Zólto pomaranczowe promienie sloneczka zaczely
pukac do mojego campu (pokoju który zajmowalem), a kropelki
rosy splywaly po szybie mojego okna.
Zwiazane
to oczywiscie bylo, z bardzo duza róznica temperatur.
W nocy temperatura potrafila spasc do 10 stopni,a w
dzien podskoczyc do 45 stopni. Tak wiec sama widzisz,
ze spadek temperatury nawet do 25 stopni powodowal,
ze odczuwalismy zimno. Dzisiaj czeka mnie ciezki dzien
pomyslalem i szybciutko zalatwilem sprawy zwiazane z
poranna toaleta, aby zdazyc jeszcze spozyc sniadanko.
Na sniadanie zjadlem omlecik; dzisiaj wiem,ze nie powinienem
tyle jesc, ale co ja poradze, ze mam takiego wspanialego
kucharza. Zreszta nie moglem nie zjesc, bo pewnie obrazilby
sie na caly swiat. Tym bardziej, ze zanim ja wstalem
to on juz zasuwal na obrotach, po to zeby, jak to oni
zawsze mówia...”wodzeniu zjadl spokojnie sniadanko”.
Szanowalem ich za to bardzo i oni wiedzieli o tym. Wszystko
musialo tu grac. Zreszta jesli jestes dobrym dowódca
to i ludzie potrafia ci sie odwdzieczyc.
Wyszedlem
na zewnatrz, zimny wiaterek od strony Hormonu( góry
na pograniczu Syrii i Libanu) natychmiast ostudzil moje
zapedy do wybierania sie bez sweterka. Obszedlem moja
pozycje jak zwykle wszystko w najlepszym porzadeczku.
Wsiadlem do mojej terenowej toyotki i uruchomilem silnik,
zeby mozna bylo spokojnie uruchomic klimatyzacje. Tu
bez tego urzadzenia ani rusz. Zapalilem fajeczke spokojnie
czekajac az silniczek zacznie plynnie pracowac. Rzucilem
jeszcze okiem na mape i skorygowalem droge, po której
bede jechal. Wlaczylem bieg i ruszylem. Tutaj trzeba
bardzo uwazac na drodze,bo nigdy nie wiesz, co sie na
niej znajduje, tym bardziej ze w okolicy pelno pól minowych.
No ale wrócimy jeszcze do tego.
Syria
to duzy kraj. Polozony pomiedzy Izraelem, z którym notabene
jest caly czas w stanie wojny. Pokoju tam strzega sily
ONZ na podstawie rozejmu podpisanego w 1968 roku w domu
znajdujacym sie na wzgórzu przy drodze do Damaszku,
a
nazywanym od tamtego czasu Domem Hanby. To wlasciwie
juz ruina ale jest taki jak wygladal wtedy i na podstawie
rezolucji ONZ, Libanem, Jordania i Irakiem, z którego
rebelianci czasami przedostaja sie do Syrii, zeby odtworzyc
swoje sily. Teren Syrii szczególnie od strony Izraela,
Libanu az do Jordanii jest pochodzenia powulkanicznego.
Wszedzie tu pelno kamieni takich, jakie zostaja po wybuchu
wulkanu z domieszka lawy i pumeksu...no przynajmniej
tak wygladaja.
Niedaleko
mojej pozycji w moim rejonie odpowiedzialnosci znajdowal
sie wygasly wulkan, schodzilem do niego na samo dno
i podziwialem mam kilka ciekawych zdjec zrobionych na
samym dole( mozna powiedziec unikatowe fotki) krajobraz
iscie ksiezycowy.
I
jak okiem siegnac kamienie i jeszcze raz kamienie. Pelno
pobudowanych plotków z tego kamienia zawsze zastanawialem
sie, jak oni, to znaczy tubylcy to robia. Stawiaja kamien
na kamieniu bez zadnej zaprawy,tworzac w ten sposób
plotki na wysokosc okolo 150 centymetrów i nawet w czasie
silnych wiatrów porze deszczowej one sie nie przewracaja.
Mysmy
kiedys próbowali ale na 3 kamyku sie skonczylo i zrezygnowalismy.
Domki wszedzie jednakowe jak bys kupila klocki jednakowych
rozmiarów i poustawiala je przy drodze.
Tylko
meczety górowaly nad tymi domkami z wiezyczkami podobnymi
do rakiet. Kiedys pamietam jak czytalem dialogi Platona
i potem kilka opracowan na temat Atlantydy to wlasnie
bylo pokazane zdjecie meczetu z tymi wiezyczkami i zdjecie
rakiety, ale dopiero teraz wiem, jakie sa one podobne
do siebie. Sa tu co prawda wszystkie pory roku, ale
tak jak dla nas mozna to okreslic, ze jest wiosna lato
i jesien z malym epizodem zimowym. Bo snieg jest przez
4 dni ale moze go napadac ze po dach campu. Wiem, ze
trudno jest uwierzyc ale to prawda . Na wiosne jest
pieknie. Wszystko robi sie zielone.
Trawy
porastaja wszystkie wzgórza i poletka. Nie mówie o lasach,
bo cos takiego tu nie istnieje.
Oczka
wodne nad którymi spotykaja sie tubylcy calymi rodzinami
zawsze w piatek. Jak ktos ci powie ze dostaniesz cos
jak sie zejda 3 niedziele do kupy to wiedz, ze mimo
iz ten ktos tego nie wie, to powiedzenie jest prawdziwe.
Ja tego doswiadczylem. Piatek to niedziela w Syrii,
Sobota to niedziela w Izraelu no i nasza niedziela...
prawda, ze wspaniale zjawisko jeszcze gdyby lataly siedmiokilowe
wróbelki to wlasciwie byloby tu apogeum wszystkiego
hihi. Po prawie 3 miesiacach tej wiosny wszystko zaczyna
usychac. Slonko zaczyna swiecic na ziemie prawie prostopadle
i wyjscie na zewnatrz bez okularów jest wrecz nie mozliwe.
Na poczatku krajobraz zaczyna przybierac barwe brazu,
a potem szarosci i juz do grudnia nie zmienia sie, oczka
wodne zanikaja, a woda staje sie najdrozszym towarem.Taniej
jest kupic 50 litrów oleju paliwa do samochodu niz 2
litry wody. Ale owce i kozy dalej sa wyganiane przez
pasterzy na pastwiska i nie mam pojecia, co one wlasciwie
jedza. Kraje arabskie, w tym Syria to zupelnie inny
swiat. Niepojety czasami dla Europejczyków chociaz Syria
to byla kolonia francuska. Jeszcze zachowaly sie koszary
po legii cudzoziemskiej w nienagannym stanie i pewne
nalecialosci jak arak. To taki syryjski alkohol wlasciwie
rum nie do picia zupelnie. Ale sposób ubierania sie
i zachowania szczególnie w wioskach i malych miasteczkach
sprawiaja, ze czujesz sie jak przybysz z dalekiej przyszlosci.
Kobiety chodza w czarnych habitach z zaslonietymi twarzami,
tylko te sliczne czarne oczy widac, które ukradkiem
spogladaja na ciebie upewniajac sie przedtem czy w poblizu
nie ma mezczyzny (meza lub ojca), bo na pewno zle by
sie to dla nich skonczylo. Zastanawialem sie zawsze
jak one wytrzymuja w tym takie temperatury i wierz mi
nie moglem sobie wyobrazic jak to w ogóle mozna wytrzymac.
Ale okazuje sie ze mozna i to wcale w tej czerni nie
jest tak goraco jak nam sie wydaje.
Po
pierwsze klimat jest tam inny inna wilgotnosc i material
z którego jest ta szata wykonana. Jak dotkniesz to wlasciwie
poczujesz chlód. Dowiedzialem sie o tym, bo spotykalem
sie raz w miesiacu z muchtarem -to ichni soltys.
Zawsze
ubrany w tradycyjny strój i wlasciwie on rzadzil miasteczkiem
lub wioska. A musze powiedziec, ze ludzie go naprawde
sluchali. Zawsze sie balem tych spotkan, bo u nich goscinnosc
na pierwszym miejscu. I niestety trzeba bylo spozyc
to, co on zaproponowal. Dla nas wlasciwie bylo to niezbyt
bezpieczne, bo grozilo zalapaniem choroby zwanej ameba.
Na
pewno o niej slyszalas. Na nia nie chorowali tubylcy,
ale my owszem, trzeba bylo zawsze dbac o czyste rece
i zawsze po przywitaniu sie czy takim spotkaniu dokladnie
sie umyc. No ale co jak zjadles posilek i nie mogles
odmówic.
Ale
dawalismy rade.
Trzeba
bylo zawsze pamietac o higienie. Na takim spotkaniu
nie moglo byc kobiet. One jedynie mogly byc pomocne,
zeby podac posilek i potem posprzatac. Mnie nieraz sie
serce kroilo, jak widzialem traktowanie kobiet. Ale
nie mozna bylo nic zrobic. Ich prawa i zwyczajów nie
mozna zmienic. To tak jak mówia, gdzie kraj tam obyczaj.
Tam kobiety wlasciwie nie maja zadnych praw. Zasuwaja
za wszystkich i nic z tego nie maja.
Jak
nieraz wczesnym rankiem kontrolowalem w swój rejon,
to one juz pracowaly. We wszystkich spotkaniach, czy
to towarzyskich, czy rodzinnych zawsze sa na 2 planie
i bez pozwolenie nie maja prawa sie odezwac. Jak jada
samochodem cala rodzinka a trzeba powiedziec, ze tam
najbardziej popularnym samochodem jest pikap no i jak
sie pewnie domyslasz oczywiscie facet jedzie sam w srodku,a
zona z dzieciaczkami na przyczepce. Mozna sie zszokowac.
To nie to co u nas. Kobieta jest najwiekszym skarbem
kochanym i
pozadanym. Która sie kocha, miluje, szanuje i ubóstwia.
Jest jak ogród pelen kwiatów o który trzeba dbac i pielegnowac
go otaczac cieplem i miloscia, aby zawsze czula sie
potrzebna i kochana z wzajemnoscia, ale u nas to zupelnie
inne spojrzenie na zycie i w ogóle inny swiat. Dodam
jeszcze, ze na wszelkich zabawach mezczyzni tancza,
bawia sie, a
kobiety siedza pod sciana i co najwyzej klaszcza
do rytmu. Najfajniej odbywaja sie tam wesela. Juz od
poludnia zaczynaja sie powoli zbierac. Na najwazniejszym
i najwiekszym skrzyzowaniu, na srodku drogi rozstawiaja
ogromne glosniki i sprzet do grania i okolo 16.00 zaczynaja
sie bawic. Droga jest wówczas nieprzejezdna. Na takie
wesele przychodzi cala wioska, albo miasteczko. Do póznej
nocy slychac ich muzyke, która jest tak glosno grana,
ze slychac ja na kilka kilometrów.
Na
drugi dzien balagan jakiego swiat nie widzial. Wszystko
zasmiecone, papiery, szmaty, butelki i wiesz nikt tego
nie sprzata. Wiatr i tak to wszystko rozniesie. Nie
ma czegos takiego jak smietniki wszystkie smieci sa
wyrzucane na ulice lub przed dom. Do tego kraju
trzeba sie przyzwyczaic. To co zdawalby sie niemozliwe
u nas w kraju, tam moze stac sie rzeczywistoscia. Jedziesz
samochodem w jedna strone wracasz powrotem lezy mina
na drodze na samym srodku albo kilka min, bo akurat
ktos znalazl i zostawil na drodze wiedzac, ze zolnierze
ONZ cos z nimi zrobia. Albo wracasz i nagle przez cala
droge wykopany gleboki rów, bo akurat ciagna wode do
domu, który maja zamiar wybudowac za 5 lat. Trzeba bardzo
uwazac, nie ma czasu na rozkojarzenia. I tak jechalem
swoim autkiem do najwiekszego kanionu w tym regionie
kuli ziemskiej a trzeciego co do wielkosci na swiecie.
Zostalo mi jeszcze do przejechania kilkadziesiat kilometrów
pomiedzy malymi wioseczkami pagórkami i wzgórzami, które
juz byly wypalone sloncem, a które po godzinie juz niezle
przygrzewalo i co sekunde podnosilo temperature. Zatrzymalem
sie wlasnie i po zlote sloneczko zaczelo sie odbijac
w jeziorku jednym z najwiekszych zbiorników wodnych
w tej czesci. Zapalilem moje cygarko spojrzalem na zegarek
byla 7.00 i nie wiadomo skad podchodza do mnie dzieciaki
i wolaja mister mister give me money( znaczy daj pieniedzy).
Czasami cos tam od nas dostali ale generalnie nie wolno
nam bylo tego robic. Ale ja w swojej strefie znalem
taka rodzinke i zawsze tym dzieciaczkom jakies cukiereczki
dawalem. Dalem i dolara wsiadlem do samochodu i ruszylem
w dalsza droge. Jedno mozna powiedziec, dzieci sa zawsze
tak samo wspaniale jak wszedzie i potrzebuja szczescia
i milosci. Dojechalem wreszcie do tego kanionu.
Z
daleka to wlasciwie nie bylo go widac , ale z bliska
robil wrazenie.
Czekala
mnie jazda samochodem 1300 m w dól po drodze, która
nie byla droga tylko jakas kamienista sciezka.
Naped
na 4 kola i wspomaganie... bez tego chyba bym nie dal
rady zjechac, ale udalo sie. Zaparkowalem na dole, a
tam jak w innym swiecie. Malutkie okragle zazielenione
oczka wodne obrosniete zielonymi krzewami, które obsypane
byly rózowymi slicznymi kwiatkami. Oczka te polaczone
byly z rzeka Wadi tak sie nazywala. W okresie deszczowym
zalewala caly kanion. W tej chwili to byl tylko maly
strumyk. Caly kanion przechodzil przez 3 panstwa wrogo
do siebie nastawione, a my tamtedy musielismy chodzic.
Obowiazkowo w niebieskich kamizelkach i beretach. Szedlem
tak z 5 kilometrów i nagle widze, a u tu ze sciany woda
plynie czysta jak lza to taki malutki wodospad nie moglem
sie oprzec i wszedlem pod niego w tym w czym bylem cos
wspanialego. W kanionie temperatura dochodzila do 60
stopni i opryskanie sie zimna wrecz lodowata woda bylo
wspanialym odczuciem. Wtargalem sie na góre po scianie
placzu to takie bardzo strome podejscie i odwiedzilem
moich znajomych na najdalej wysunietej pozycji. Wypilem
kawe, zregenerowalem sily i musialem zasuwac znowu w
dól po autko hihi... oj dalem sobie w kosc, ale warto
bylo. Wjechalem na góre i spokojnie wrócilem na pozycje.
KONIEC
|