|
I
Nic
nie zapowiadalo zmiany pogody. Nie bylo goraco, ale
tez nie bylo zimno. Pogoda wrecz wymarzona do odpoczynku.
We
wspanialym nastroju polozylem sie na plazy. Nie bylo
piekacego slonca, ale i nie przyjechalem sie tu
opalac, tylko odpoczac. Napelnic pluca swiezym morskim
powietrzem zawierajacym duze ilosci jodu.
Ze
wschodu powiewal lekki wiaterek i przyjemnie muskal
twarz. Lezac na brzuchu obserwowalem jak fale swymi
malymi jezyczkami próbuja wydostac sie na brzeg. W oddali
prawie na krancu horyzontu witac bylo maly zagiel jachtu
plynacego w kierunku Gdanska, który niczym paw strojacy
swoje piórka powolutku przemierzal mile morskie wykorzystujac
tylko sile wiatru. Pomyslalem... przyjemnie byloby tak
poplynac gdzies daleko. Gdzies gdzie nie ma nikogo,
gdzie w spokoju i ciszy mozna byloby sie oddac naturze.
Z dala od codziennych problemów, smutków i nieporozumien,
które zwykle nas otaczaja i które zdawaloby nie maja
konca. Tak patrzac w dal powoli przenosze sie w swiat
wyobrazni usmiechajac sie od czasu do czasu. Poczulem
sie jakos sennie. Tak tu bylo milo cicho, tak spokojnie
tylko szum morza, odglosy ptaków latajacych nad woda,
które co jakis czas prawie nurkowaly za pozywieniem
i pewnie z radoscia unosily sie znów w powietrze trzymajac
schwytana zdobycz w swoich ostrych jak igielki szponkach.
Podlozylem sobie dlonie pod brode i spojrzalem na wydmy
porosniete trawa, która falowala na wietrze niczym (…)
i nagle obudzil mnie potezny odglos czegos z czym nigdy
nie mialem do czynienia.
Zerwalem
sie na równe nogi uderzajac w cos glowa nie czulem rzeczywistosci,
nie wiedzialem gdzie ja wlasciwie jestem, bujalo mna
jakbym wypil ze 4 piwa, a wiem, ze nic nie pilem.
Co jest grane ?? Gdzie ja jestem. Powoli zaczalem
kontaktowac. jakos powoli wydostalem sie na zewnatrz
i w tym wlasnie momencie zanim zdazylem sie zorientowac
gdzie ja wlasciwie jestem, zanim zdazylem pomyslec co
ja tu wlasciwie robie, ogromna fala przetoczyla sie
przez poklad jachtu, na którym sie znajdowalem przechylajac
go na bok .Morze miotalo naszym jachtem jak skorupka
orzeszka, który przechylal sie prawie do granic mozliwosci.
Nie bylo czasu na myslenie i zastanawianie skad tu sie
znalazlem i co ja tu robie. Jedyne co mi przychodzilo
do glowy to utrzymac sie na pokladzie. Ktos krzyknal,
zeby przypiac sie paskami. Wszystko bylo by dobrze tylko
jaki pasek i gdzie. No ale cóz bylo robic, chwycilem
sie jakiejs barierki i staralem sie utrzymac na pokladzie.
Wszystko mi sie po wywracalo. Marzylem o wyprawie jachtem,
o pieknych miejscach, o romantycznym rozmyslaniu, a
tu znalazlem sie nie wiem skad, nie wiem jak na jakiejs
malej lupince i to w samym srodku sztormu.
II
Bylem
bardzo wyczerpany, rece mnie bolaly, jednak nie przestawalem
sie trzymac, ale jak dlugo wytrzymam nie wiem. Wiatr
miotal mna jak wstazeczka przypieta do warkoczyka malej
dziewczynki, która gdzies tam pewnie juz dawno skryla
sie w przytulnym domku i usmiechnieta tuli sie do swojej
mamusi, wiedzac ze zawsze sie nia ktos zaopiekuje i
zawsze jej ktos pomoze. A tu liczysz tylko na siebie.
Pomocy z nikad. Zaczynam powoli czuc, ze ramiona zaczynaja
mi odmawiac posluszenstwa. Dlonie zrobily sie sine od
zimnej, slonej wody. Caly czas mysle co robic, co zrobic
jak juz nie wytrzymam, jak opadne z sil i nie bede w
stanie sie utrzymac.
Tym
czasem sztorm przybieral na sile zdawaloby sie, ze gorzej
juz nie moze byc, ale najgorsze mialo dopiero nadejsc.
Nagle potezna fala z sila gromu uderzyla w nasza lupinke
i prawie wywrócila nasz jachcik. W ulamku sekundy znalazlem
sie w szponach zywiolu, z którym zaden czlowiek nie
moze sie równac, nie mówiac juz o pokonaniu. Zanurzylem
sie pod woda czujac ogromny ból w prawym ramieniu. Najwyrazniej
w czasie upadku musialem sie gdzies uderzyc. Opanowal
mnie paniczny strach i praktycznie nie myslalem o niczym
tylko o wydostaniu sie na powierzchnie. Bezradnie machalem
rekoma, ale ból sie nasilal, byl prawie nie do zniesienia.
Cale zycie w ulamkach sekundy przemknelo mi przez glowe.
Widzialem swoje dziecinstwo które zawsze uwazalem
za nie udane, a teraz wydawalo sie takie piekne, widzialem
piekne miejsca które zwiedzilem, zachody i wschody slonca
i wreszcie dziecinstwo moich dzieci które jeszcze sie
bawia i które pewnie chcialyby mnie jeszcze zobaczyc.
Z tymi obrazami które przesuwaly sie w mojej
glowie czulem, ze juz nie ma dla mnie ratunku, ze nie
wyjde z tej kawaly. Pomyslalem wtedy o nie, to nie mój
czas. Czlowieku nie mozesz sie poddac. Jestes jeszcze
komus potrzebny. Masz jeszcze cos do zrobienia na tym
swiecie. Tak myslac postanowilem za wszelka cene wydostac
sie na powierzchnie. Zaczynalo mi juz brakowac powietrza,
ale wytrzymam pomyslalem. Musze sie wynurzyc tam na
pewno ktos mi pomoze. Wreszcie wyplynalem. Zlapalem
duzy lyk powietrza przez zacisniete zeby, bo woda wdzierala
sie wszedzie. Staralem sie jak najdluzej utrzymac na
powierzchni. Ktos musi mnie zauwazyc. I tak tez sie
stalo. Zauwazylem katem oka, ze ktos z jachtu do mnie
krzyczy, ale nie slyszalem go. Fala uniosla mnie do
góry i zobaczylem w odleglosci okolo 5 metrów kolo ratunkowe.
Musze do niego doplynac. To jednak bylo chyba najdluzsze
5 metrów w moim zyciu. Ja ciagle plynalem, a ono zdawalo
sie ciagle oddalac. Jestem juz tak blisko , a zarazem
tak daleko. Zmusilem sie do wiekszego wysilku i udalo
sie mam. Trzymam je. Chwycilem sie tak mocno, ze sila,
by mnie nikt od niego nie oderwal. Wiedzialem juz, ze
bedzie dobrze. Powolutku ciagneli mnie w swoja strone.
Próbowalem sie usmiechnac z radosci, ale to chyba byl
tylko jakis martwy grymas i z pewnoscia nikt by nie
zauwazyl, ze sie usmiecham. Jestem na pokladzie. Przywiazali
mnie do jakiej barierki, a tu nagle znów potezna fala.
Poczulem
przerazajace zimno i smak slonej wody. Podnioslem glowe.
Hm i jakiez bylo moje zdziwienie.
III
Serce
walilo mi ze zdwojona sila i strasznie bylo mi zimno.
Ale bylem na brzegu. Jezu pomyslalem. Co za sen. Jak
milo miec grunt pod nogami. W prawdzie bylem mokry ale,
ale to woda zalala moje miejsce lezakowania. Wiatr sie
zerwal i fale sie wzmogly, jednak do sztormu jeszcze
daleko. Czemu mi to sie przysnilo, czemu akurat taki
sen, nic nie przychodzilo mi do glowy. Byc moze bylo
to jakies przeslanie. A moze faktycznie ktos jeszcze
mnie potrzebuje. W kazdym razie uswiadomilem sobie,
ze zycie choc trudne i skomplikowane, czasami
sprawiajace problemy i trudnosci nie do zniesienia jest
najwspanialszym darem jaki czlowiek otrzymal. I tylko
dzieki nam samym moze byc naprawde piekne. Z drugiej
strony patrzac, cóz warte bylo by zycie, gdyby wszystko
bylo piekne, latwe, ludzie zyli w dobrobycie, nie mieliby
zadnych problemów i trosk, wszystko byloby w zasiegu
reki, byloby ono po prostu nudne. Popatrzylem jeszcze
w dal, usmiechnalem sie sam do siebie i bylem szczesliwy,
ze to byl tylko sen. Znów poczulem sie bezpiecznie,
pelen zapalu do zycia, którego nieraz nie doceniamy,
ciagle tylko narzekajac i placzac, mówimy jak to nam
zle , a nic nie robimy zeby bylo lepiej. Wlasciwie wracajac
do tego co mi sie przydarzylo. Trzeba zyc w kolektywie.
Trzeba zawsze miec kogos takiego na kogo zawsze mozemy
liczyc i nie koniecznie to musi byc ktos nam bliski,
mam tu namysli rodzine. Ale ktos kto potrafi sluchac,
w ciezkich chwilach zawsze znajdzie dla nas kilka minutek
i wyslucha tego, co chcemy powiedziec, kto pojawi sie
w momencie, kiedy wszyscy zdawaloby sie nam najblizsi
wyjda. Taki prawdziwy przyjaciel. Czasami sama rozmowa
czyni wieksze cuda niz mozemy sobie wyobrazic.
No
ale koniec moich rozmyslan. Wystarczy jak na jeden dzien.
Ciemne chmury nad Baltykiem sprawialy, ze zaczelo sie
szybko sciemniac. Wiatr sie zrywal coraz wiekszy i wypychal
ryczace fale zakonczone bialymi nastroszonymi grzebieniami
do polowy plazy, a woda zabierala ze soba wszystko,
co napotkala na drodze. Spojrzalem w dal, ale nieszczesnego
jachtu juz nie bylo. Z pewnoscia zdazyl wplynac
gdzies do portu i teraz czeka az wszystko ucichnie,
a zaloga popija w mesie piwko cieszac sie i rozmawiajac
a w duchu myslac znów sie udalo. Ja wsiadlem do
mojego samochodu i ruszylem w strone domu. Popatrzylem
jeszcze w strone morza i usmiechnalem sie. Pomyslalem
hihi wole jednak smigac samochodem. Jakos zglodnialem
przez to wszystko.
KONIEC
|