Sarenka

 

 Noc powoli schodzi z wzgórz

Dotyka swym plaszczem doliny.

Nawet las ucichl.

Ta nocna dziwna cisza

Drzewa swych konarów juz nie kolysza

 

Stoje wsród krzewów roz

Opuszkami palcow dotykam

Delikatnych jak aksamit paczkow

Dotykam ustami

Chlone aromat

 

Zamykam oczy chce plynac

W ten nieznany mi swiat

Rozkoszy upojenia

Pozadania smak

Z roza przy ustach

Czekam tam

Na dotyk Twój

 

Czuje juz cieplo Twoich rak

Jestes obok

Wpinasz kwiat we wlosy me.

Otulasz jak szalem

Moje biodra.

 

Ja drze.

Odwracam twarz.

Usta Twe.

Spadaja na mnie jak cieply deszcz.

Coraz nizej.

I nizej czuje je..

Patrze w niebo.

gwiazdy zalotnie usmiechaja sie.

 

Delikatnie

Powoli by nie uronic pospiechem

Zadnej chwili

Ukladasz mnie na poslaniu z trawy

Chlod wieczoru kladzie

Wilgotne przescieradlo

Czuje jej zapach .

 

 Oddaje sie bezwolnie Twym pieszczotom

Potem nagle zrywam sie jak ptak

Moje dlonie niespokojne chca dotykac

Moje usta spijac z Ciebie nektar

 

 

 

 

Trawmy tak w tym szalonym tancu cial

Tylko ksiezyc i oczy gwiazd.

Z ciekawosci rozswietlaja nam

Twarze jakby chcialy

Ujrzec nasze pozadanie

 

Smakuje Cie

Wiem jaki zapach Twój

Jestem w Tobie

Ty we mnie

Chce tak trwac

Znow uleciec w chmury

Dotykac gwiazd

Chwila

Mocno tulisz mnie

Spelniam sie

Szeptem mowisz jestes moim szczesciem

Usmiecham sie

Teraz przytul mnie

Tylko tyle chce .

 

Dreszcz

Splywa na mnie

Powoli.

Delektuje sie

Nim do woli

Potem w póolsnie

Oddaje sie

Jego pieszczotom.

Dreszczem

Cala jestem

Az po granic

Rozkoszy

Splywaj

Na mnie

Dreszczu mój

Nie przestawaj

Wcale

Ja oddaje siebie

Tobie

W krainie nocnych

Marzen

Splywaj ciagle

Nowa fala.